Amerykański diner – restauracja-instytucja gdzie nieśmiertelne menu złożone z burgerów, kanapek, klopsów, jajek, boczku i placków karmi tabuny dzieciaków po meczach lokalnej ligi; gdzie dziadkowie zabierają wnuki na sobotnią kolację by dać odsapnąć rodzicom; gdzie młode rodziny z małymi dziećmi mogą liczyć na wyrozumiałość personelu i uśmiechy wspólbiesiadników. Kelnerki dolewają niekończącą się kawę zwracając się do ciebie „Hon”. Coraz mniej takich miejsc.
Brak klimatu. Uwielbiam gdy jest klimatyczne, ciepłe, energetyczne wnętrze i już! Bardziej intymne. Żeby na glowie siedziały własne dzieci, a nie jeszcze te z sąsiednich stolików.
Lubię lokale, gdzie dzieciaki mozna posadzić przy sąsiednim stoliku. one jedzą, gadają ze sobą, a my dorośli ze sobą. One sie czują dorosłe i wolne, a my tez bardziej wolni. ;-)) Miejsca z animatorkami, kącikami dla dzieci. Milo nam było kiedyś pójść z dziadkami i bachorami i nasze sodkie maleństwa po najedzeniu się po uszy, poszly do takiego kącika i wycinały ciasteczka, za panią z taca pomaszerowały do kuchni na zapleczu, a kucharz upiekł te ciastka i przyniosły nam na deser, takie niezgrane, ale smaczne. Fajne. 🙂
Myślimyimy o innych miejscach – diner.
(Hopper -„Nighthawks”w czasie dnia)
ładnie do siebie mówią ;>
Do Ciebie.
ale to mam nawet tu 😉 nie musze za ocean jechac
„Booth” przy oknie, swiezo wycisniety sok pomaranczowy, hush-browns, jajecznica, kawa, pancakes with maple syrup, weekend. Uwielbiam takie lokale.
Ja lubię przy counterze na stołku.
a w ogole to moje marzenie znalezc sie w takim takim. jak w hamerykanskich filmach. jak w pul fiction. i wypic podla kawe. ach!
ludzie mają szalone marzenia… jak to ludzie.